Piłkarz i czarny pies
Mają sukcesy, mają pieniądze, nie mają siły żyć. Ukrywają depresje, bo kto zechce gladiatora, który się boi rano wstać z łóżka
Ekspres z Bremy przejechał przez Eilvese jak zwykle o 18.15. Jak zwykle bez zatrzymywania się. Robert Enke znał rozkłady na pamięć. Nawet kiedy był już bramkarzem reprezentacji Niemiec, zdarzało mu się dojeżdżać na treningi do Hanoweru podmiejskimi pociągami.
Powiedział żonie, że będzie po 18. Zapisał sobie na lodówce, że ma załatwić cztery bilety na mecz Hannoveru 96 z Bayernem. Wziął samochód. Już w drodze umówił się przez telefon na wywiad z dziennikarzem z Anglii. Zajechał do mechanika, żeby wymienić olej.
W domu powiedział, że ma dwa treningi. Nie było żadnego, drużyna dostała wolne. Zaparkował niedaleko dworca, nie zamknął drzwi, portfel został na siedzeniu. Przy kluczykach miał breloczek z oprawionym zdjęciem Lary, pierwszej córki. Zmarła trzy lata wcześniej, niedługo po drugich urodzinach. Miała wadę serca. Jak napisał Robert w urodzinowym wierszu dla żony, „była dzielna, czuło się, że z Enków". Przeżyła trzy operacje na otwartym sercu. Zmarła po operacji ucha. On kilka dni później zagrał w ligowym meczu. Znakomicie, jak zwykle. Był nauczony, że wszystko, co boli, trzeba zgnieść do środka.
Przerwana rozmowa
Zostawił Teresie list pożegnalny. „Kochana Terri, tak mi przykro" – zaczął....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta