W nikczemniku szukam człowieka
Z Henrykiem Talarem rozmawia Jan Bończa-Szabłowski
Czym jest dla pana Wielki Splendor, który w ostatni poniedziałek odebrał pan za kreacje w Teatrze Polskiego Radia?
Henryk Talar: Nagrodą za kawał życia spędzonego przed mikrofonem PR. Czymś więcej niż Złota Maska, którą otrzymałem za jeden spektakl, czy Złoty Ekran za jeden film. Bo bycie w radiu trzeba udowodnić codzienną w nim przydatnością. To chyba jedyne miejsce, w którym aktor, otrzymując propozycję, nie pyta, za ile ma wystąpić, tylko z kim. To też niecodzienna okazja obcowania z literaturą najwyższej próby.
Wysokiej klasy literatura to na szczęście nie tylko domena Polskiego Radia. Pan miał okazję co najmniej kilkakrotnie się z nią zetknąć w teatrze. „Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, w której grał pan Porfirego, wydaje się dzisiaj szczególnie na czasie...
Genialność Dostojewskiego widać w każdej epoce. Od lat jestem zafascynowany jego twórczością. Skończyłem własną adaptację „Zbrodni i kary", w której Raskolnikow nie sprawia wrażenia psychopaty. Wręcz przeciwnie, wszyscy widzieliby w nim dobrze ułożonego, przystojnego młodzieńca, który wśród sąsiadów wzbudzałby sympatię. I właśnie taki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta