Brytyjski wirus eurozy
Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa obrażają się na Europę, ale mają obsesję na jej punkcie. Jeżdżą upijać się do Krakowa i robić zakupy w Paryżu, kupują domy w Andaluzji i Toskanii
Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa obrażają się na Europę, ale mają obsesję na jej punkcie. Jeżdżą upijać się do Krakowa i robić zakupy w Paryżu, kupują domy w Andaluzji i Toskanii
Fakty są w miarę proste do ustalenia. David Cameron odmówił udziału w negocjacjach, których skutkiem mogłoby być – jak to zgrabnie ujął jeden z brytyjskich komentatorów – przejęcie londyńskiej City przez Komisję Europejską. W roku podatkowym 2009/2010 City oddało do budżetu brytyjskiego ponad 50 mld funtów, czyli ponad 11 procent całości dochodu z brytyjskich podatków. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien oczekiwać, że premier brytyjski – albo jakiegokolwiek innego kraju – po prostu odda tyle pieniędzy za cenę tzw. interesu europejskiego.
Mimo to Cameron politycznie przegrał to rozdanie. Przegrał, bo w przeciwieństwie do swoich wielkich poprzedników takich jak James Callaghan, Margaret Thatcher, John Major czy Tony Blair nie zdołał utrzymać zasadniczej linii europejskiej polityki Wielkiej Brytanii. Od lat polega ona z grubsza na tym, by zachować dystans wobec ścisłej integracji europejskiej zwłaszcza w dziedzinie finansów, ale równocześnie nie tracić wpływu na wszystko to, co dotyczy Wielkiej Brytanii. Odchodząc od stołu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta