Chińskie miliardy za arabską ropę
Chiny bardziej potrzebują Bliskiego Wschodu niż odwrotnie – mówi „Rz” amerykański profesor Minxin Pei
Premier Chin Wen Jiabao jest na Półwyspie Arabskim. Odwiedził już Arabię Saudyjską, a wczoraj Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA). Będzie też w Katarze. Chiny zacieśniają więzy z arabskimi graczami rynku surowców energetycznych w czasie, gdy zagęszcza się atmosfera wokół Iranu, jednego z ich głównych dostawców ropy. Chińskie konsorcjum podpisało już z Saudyjczykami kontrakt na kontynuowanie rozpoczętej przez Amerykanów budowy rafinerii w Janbu.
Po co Wen Jiabao udał się na Półwysep Arabski?
Minxin Pei: Po surowce energetyczne. Głównym dostawcą ropy do Chin jest Arabia, potem Zjednoczone Emiraty Arabskie. A Katar to kluczowy eksporter gazu. Pekinowi zależy na pogłębieniu z nimi stosunków gospodarczych na wypadek kryzysu w regionie. Zwłaszcza że sytuacja Iranu jest niestabilna. Temat ten zdominuje rozmowy. Choć to ważna dla bezpieczeństwa energetycznego Chin wizyta, trudno się jednak spodziewać podpisania jakichś przełomowych umów.
Jak poważnym zagrożeniem jest dla Chin ewentualne zablokowanie przez Iran cieśniny Ormuz?
Załóżmy, że wybucha konflikt z udziałem USA. Docho- dzi do blokady cieśniny. Nie ma drogi dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta