Pieniądze są, medale może będą
Niemal każdy polski kandydat do olimpijskiego podium ma sponsora. Wielkie firmy od kilku lat w reklamie stawiają na sportowców
michaŁ KOŁODZIEJCZYK
Gdy przed igrzyskami w Atenach (2004) Otylia Jędrzejczak dostawała kilka tysięcy złotych miesięcznie od producenta markowych soczewek kontaktowych Bausch & Lomb, traktowane to było jak ewenement. Nasza pływaczka wystąpiła też w kilku reklamach, między innymi maślanki i leku łagodzącego bóle menstruacyjne. Po igrzyskach, z których przywiozła trzy medale, stała się celebrytką.
Minęło osiem lat i dziś trudno znaleźć olimpijczyka z szansą na medal, który nie miałby umowy ze sponsorem. Narzekania, że polskiemu sportowi brakuje pieniędzy, od dawna są już nieaktualne, igrzyska to sprawa prestiżowa także dla rządu.
Cztery lata temu powstał Klub Londyn – specjalnie stworzony program z wydzielonym budżetem dla najlepszych, traktowanych przez Ministerstwo Sportu na wyjątkowych zasadach.
20 tysięcy za niszę
– Sportowiec nawet bez prywatnego sponsora może normalnie przygotować się do igrzysk. Ministerstwo stworzyło dobre warunki, chociaż oczywiście niektórzy potrzebują więcej. Środki z reklam dają naszym zawodnikom luz, bo medal zdobywa się nie tylko dzięki formie fizycznej, ale też psychicznej. Jak ktoś ma rodzinę, dzieci, chce mieć spokojną przyszłość. Pieniądze od sponsorów pomagają mu się skupić tylko na sporcie – mówi „Rz" Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl.
Są one duże, ale nie rzucają na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta