Wojna PO z korupcją. Na papierze
Michał Szułdrzyński Od premiera Tuska płynęły sprzeczne sygnały. Raz korupcję bagatelizował, a raz potępiał – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
T uż po wybuchu afer hazardowej i stoczniowej w 2009 roku opozycja zarzuciła premierowi, że nie walczy z korupcją. Donald Tusk bardzo się oburzył i zapewnił, że to nieprawda. Przyrzekał, że z korupcją walczy, więcej nawet – to z jego inicjatywy powstała specjalna „tarcza antykorupcyjna", czyli koalicja służb specjalnych mająca na celu m.in. monitorowanie najważniejszych procesów prywatyzacyjnych.
„Tarczą" szybko zainteresowały się organizacje pozarządowe, które zażądały od Kancelarii Premiera protokołu jej powołania. Gdyby nie ich upór, może nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że „tarcza antykorupcyjna" była zwykłą ściemą – po dwóch latach sądowych batalii KPRM został zmuszony do opublikowania protokołu odprawy służb u Donalda Tuska. I co się okazało? Że rzucono w nim pomysł monitorowania prywatyzacji. Tylko tyle. Tarcza więc istniała, owszem, tyle że wyłącznie jako jedna z wielu przedmiotów protokołowanej rozmowy. Nic poza tym.
Dobrze to pokazuje, jak w istocie wygląda walka rządu Donalda Tuska z korupcją. W deklaracjach wszystko jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta