Kronikarka Polesia
Olbrzymia część zdjęć Zofii Chomętowskiej to zapis kolejnych zleceń, podróży, codziennego pstrykania
Jacek Tomczuk
– Co, kobieta? Przecież pani nie da rady – słyszy, kiedy w 1936 roku wygrywa konkurs na fotografa Ministerstwa Komunikacji. Rzeczywiście, zadanie nie było łatwe: urzędnicy potrzebowali osoby do objeżdżania Polski i fotografowania osiągnięć swego resortu: nowe drogi, dworce, linie kolejowe. Czy Chomętowska zdawała sobie sprawę, że stała się, jak byśmy dziś powiedzieli, rządowym PR-owcem, bierze udział w propagandzie sukcesu?
Nie miała jednak wyboru: w połowie lat 30. rozwiodła się z mężem, straciła majątek na Polesiu (prawdopodobnie poszedł za długi męża), musiała z czegoś się utrzymać i znaleźć zajęcie, które do tej pory polegało głównie na polowaniach, spacerach i przyjmowaniu gości. Nowe zlecenie zapewnia stałą pensję, samochód, szofera. Polska ze zdjęć Chomętowskiej jest słoneczna, murowana, bez śladu kałuży. Udała się jej rzecz niemal niemożliwa: na fotografiach z Białowieży nie ma lasu. Jej zdjęcia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta