Jak zburzono szkoły
Czy nieuchronną wojnę z urzędnikami od wychowania można wygrać?
"Cześć, tato. Nie ma polskiego" – rzuciła córka od progu. „Fajnie. Pośpisz dłużej" – powiedziałem. „Wiesz co, ty chyba naprawdę nic nie rozumiesz. W ogóle nie będzie polskiego. Polski ma zastąpić przedmiot o nazwie Komunikacja. Tak nam powiedziała pani". Rozmowa na ten temat miała miejsce mniej więcej rok temu, gdy moja córka kończyła gimnazjum. Przed napisaniem tego tekstu na wszelki wypadek sprawdziłem: polski – choć boleśnie okrojony do wyimków z lektur – nadal znajduje się w podstawie nauczania dla liceów i gimnazjów.
Anegdotyczna w sumie sytuacja jest bardzo wymowna. Nauczyciele opowiadają uczniom „bajki", ponieważ boją się, że zniknie im szkoła, że nie będą mieli kogo uczyć, a funkcje nauczania przejmą roboty i automaty do spółki z urzędnikami zarządzającymi edukacją. Uczniowie nic z tego nie rozumieją i raczej biernie poddają się kolejnym zabiegom „formatowania" ich duszy. Rodzice w sporej części mają to gdzieś – na ogół sami ledwo zipią pod naciskiem codziennych trudności. Ci, którym trochę lepiej się wiedzie, upychają swoje pociechy w szkołach prywatnych, które rządzą się zupełnie inną logiką i innymi zasadami niż szkoły publiczne.
Lęk nauczycieli, konformizm uczniów i studentów wreszcie – obojętność i bezradność rodziców, mają u postaw niepokojące przyczyny, które postaram się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta