„Mój Boże, co ja mam państwu powiedzieć, 20 lat czekałem...”
40 lat temu reprezentacja Polski zdobyła w Monachium olimpijskie złoto, a potem było jeszcze lepiej
16 kwietnia 1972 roku w Starej Zagorze Polacy grali mecz z Bułgarią, w dużej mierze decydujący o tym, kto pojedzie na igrzyska. Sędziował Rumun Victor Padureanu (do polskiej sportowej legendy wszedł jako Paduranu).
Do przerwy, po bramce najlepszego wtedy naszego napastnika Włodzimierza Lubańskiego, Polska prowadziła 1:0. Niestety, w drugiej połowie sędzia zaczął grać w drużynie gospodarzy. W 67. minucie przyznał jedenastkę Bułgarii za faul nie tylko wątpliwy, ale w dodatku poza polem karnym.
Lubański był kapitanem drużyny, więc podbiegł do sędziego z żądaniem wyjaśnień. Ale Padureanu zaczął przed nim uciekać, a broniąc się, pokazał mu żółtą kartkę. Christo Bonew wyrównał na 1:1, więc Lubański wściekł się jeszcze bardziej. – Nazwałem go rumuńskim baranem, a moją wypowiedź przeplatałem polskimi przekleństwami – wspominał potem piłkarz w rozmowie z „Rz". – Sędzia wyjął czerwoną kartkę i jedyny raz w życiu zostałem wyrzucony z boiska. Uniosłem się, to fakt. Ale miałem doświadczenie z meczów w Bułgarii. Znaliśmy zasadę, zgodnie z którą sędziowie w Bułgarii dostawali kożuszki za rzut karny.
Ostrzenie noży
Padureanu nie uznał w tym meczu bramki Jana Banasia, strzelonej rzekomo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta