Nie lubię cyberkomuny
Muniek Staszczyk, lider T.Love, o nowym albumie „Old is Gold", powrocie do korzeni i niechęci do wirtualnego życia
Rz: Śpiewasz na nowej płycie „Pierd... Face'a". Chciałeś popełnić medialne samobójstwo czy może stać się idolem analogowego skansenu?
Muniek Staszczyk: Kiedy przedstawiłem zespołowi pomysł nagrania bluesowego albumu, nasz perkusista Sidney Polak spytał, czy mnie porąbało: czy chcę udawać Ryśka Riedla. A ja zamierzałem inspirować się muzyką korzeni. Mój punkt widzenia zawarłem w tytule najnowszej płyty T.Love „Old is Gold".
Stare, ale jare.
Tak. Zespół powrócił do źródeł rocka: bluesa, country i folku. „Pier... Face'a" miało na płycie nie być, bo to piosenka w stylu T.Love Alternative. Pisana ze starczym jadem, złośliwością, ale prawdziwa, gdyż nie korzystam z Facebooka. Może dlatego chłopaki z zespołu powiedzieli: Nie rezygnuj z tego.
Bo wszechmocny Internet to podchwyci i zareklamuje?
Jest grupa ludzi, którzy nie chcą być w wirtualnym świecie. I może nie zależy to od wieku.
Dlatego śpiewasz o sobie: „Zygmunt S., lat 49. Spotkajmy się w kinie".
Albo w barze! Wszystkie moje doświadczenia polegają na wąchaniu życia i korzystaniu z niego. Pożywką są dla mnie ludzie. Kobiety, mężczyźni.
Mężczyźni!
Nie mówię o seksie. Czy to nie wspaniałe spotkać się z mężczyznami, upijać się i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta