Wędzidła opatrzności
Wędzidła opatrzności
Ze Stanisławem Cioskiem rozmawia Dariusz Wilczak
Wiedział pan o przygotowaniach do stanu wojennego?
Nie byłem wtajemniczany w tak strategiczne decyzje. Mogłem się tylko domyślać, obserwując rozwój sytuacji, że generał Jaruzelski nie zawaha się ogłosić stanu wojennego. Nabrałem pewności na początku grudnia. Przekonał mnie z pozoru nieistotny, groteskowy fakt. Otóż w gabinetach Urzędu Rady Ministrów zaczęto ustawiać lampy naftowe. Zrozumiałem, że jak nam dają lampy, to trzeba się liczyć z wyłączeniem prądu, a jak z wyłączeniem prądu, to tylko w przypadku wojny albo stanu wojennego.
Kto wam roznosił te lampy?
Nie wiem. Pewnego dnia, po przyjściu do pracy, zobaczyłem lampę stojącą na szafie. Sam byłem ciekaw, kto ją przyniósł. Pytałem kolegów, nikt nie wiedział. Okazało się, że identyczne, naftowe lampy, ustawiono w całym urzędzie.
Przydały się?
O ile wiem, nikt z nich nie korzystał.
Kiedy się pan dowiedział o wprowadzeniu stanu wojennego?
Kilka minut po północy w moim domu zadzwonił rządowy telefon. Zostałem poinformowany o wprowadzeniu stanu wojennego i poproszony o przyjazd do siedziby rządu. Moja żona się wystraszyła. Natychmiast zaczęła nabierać wodę do wanny. Ale to mniej istotne. Ważne jest to, że wtedy, w Urzędzie Rady...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta