Zdążyć, zanim padnie śmiertelny strzał
Policyjne akcje w Sanoku i w Warszawie zakończyły się tragicznie dla ich uczestników. Policji nie udało się wejść w odpowiednim czasie i przerwać dramatycznych wydarzeń. Czy antyterroryści się spóźnili i jakie są ich zadania w razie zatrzymania – mówi generał policji, były wiceminister spraw wewnętrznych, w rozmowie z Agatą Łukaszewicz.
Rz: Powodem tragicznego finału policyjnych akcji w Sanoku i Warszawie było pechowe spóźnienie antyterrorystów? Nieumiejętność podjęcia decyzji, pomyłka czy błąd człowieka dowodzącego akcją?
Adam Rapacki: Nikt się nie spóźnił. Zdarze- nia w Sanoku i Warszawie to – z punktu widzenia prowadzenia samej akcji i jej celu – dwie zupełnie różne sytuacje. Łączyć je może jedynie tragiczny finał. W Sanoku policjanci z wydziału kryminalnego prowadzili rozpoznanie, czy poszukiwany listem gończym mężczyzna przebywa pod wskazanym adresem. Nie wiemy nawet, czy chcieli go zatrzymać. Ale nawet gdyby taki był ich zamiar, postąpili dobrze – nie zawsze jest czas na zaplanowanie zatrzymania, przygotowywanie akcji krok po kroku. Podczas poszukiwania przestępców często zatrzymanie następuje błyskawicznie. Bywa, że musi wystarczyć kilka minut na dotarcie na miejsce i przeprowadzenie akcji.
Czyli nie ma żadnego konkretnego, precyzyjnego planu? Specjalnej procedury?
Podam przykład. Dowiaduję się, że poszukiwany w całej Europie listem gończym gangster za pół godziny będzie na jednym z warszawskich osiedli. Nie ma wtedy czasu na ściąganie funkcjonariuszy z jednostek specjalnych, śmigłowców, rysowanie dróg dotarcia na miejsce. Policjanci, którzy są w jednostce, biorą broń, kamizelki i jadą zatrzymać gangstera. Proszę mi wierzyć, że nie ma czasu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta