Piwiarnie też płoną
Czesi cenią „Przygody dobrego wojaka Szwejka" jako kpinę z austriackiej biurokracji. Ale irytują się, gdy sami są oceniani wyłącznie przez pryzmat owych cech szwejkowskich.
Niedawny spór o sens świętowania 150. rocznicy powstania 1863 roku wskrzesił porównania dziejów Polski z Czechami. Socjolog Radosław Markowski w radiu TOK FM ogłosił: „Powstań mieliśmy dużo, można by podrzucić ich trochę Czechom. (...) Coraz bardziej jestem Czechem, w tych wielkich, narodowych sprawach, które wydarzyły się w Europie. Ta szwejkowska zasada, żeby siedzieć w gospodzie, pilnować temperatury piwa i czekać, aż przejadą ci szaleńcy z jednej strony na drugą, wydaje mi się bardziej racjonalna, niż to nasze rzucanie się".
Do dziejów Czechosłowacji nawiązywały też inne słowa dr. Markowskiego: „Jako obywatel miłujący ten kraj – specyficzne być może, ale jednak – gdyby mnie spytano, co trzeba było zrobić w 1939 r., gdy nas zaatakowano z dwóch stron: ano poddać się rozsądnie".
Tyrady Markowskiego nawiązują do wcale nienowej tradycji polskich realistów, którzy spalonej Warszawie przeciwstawiają pełną zabytków Pragę i wychwalają Szwejka jako antytezę pana Wołodyjowskiego.
Najzabawniejsze w tym jest to, że wszystkie te stereotypy formułują ludzie, którzy historii Czech specjalnie nie znają. W swojej ignorancji uważają zaś, że kult świętego spokoju i szyderstwa z narodowej tradycji całkowicie wypełnia czeską świadomość. Czy tak jest w istocie? I czy Czesi naprawdę są zachwyceni wizerunkiem bezideowych piwoszy?...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta