Opera mnie kręci
Andrzej Chyra o muzyce, jakiej słucha, o tym, co zainteresowało go w telewizyjnej „Kobrze”, i reżyserskim debiucie w Operze Bałtyckiej.
Dla jednych jest pan aktorem Krzysztofa Warlikowskiego, dla innych bohaterem plotkarskich mediów śledzących pana każdy krok. A ja chcę porozmawiać o pasjach muzycznych Andrzeja Chyry. Kiedy muzyka wkroczyła w pana życie?
Andrzej Chyra: Nie było jakiegoś momentu przełomowego. Jak każdemu towarzyszyła mi od zawsze, sącząc się z radia. W szkole podstawowej zacząłem muzyki słuchać nieco uważniej, choć bez zbytnich ambicji. Przestała jednak być dla mnie „przezroczysta", oswajałem się z nią, także poprzez poznawanie jej terminów.
Tych jednak trzeba się nauczyć.
Przeszedłem pewien etap edukacji, choć nie trwał zbyt długo. Mieszkaliśmy w Polkowicach, działała tam orkiestra górnicza i nie pamiętam już, jak to się stało, ale jej kapelmistrz pożyczył mi na rok flet. Zacząłem chodzić na zajęcia do ogniska, ale potem flet trzeba było oddać. Na kupno nowego, który można było dostać tylko w NRD, rodzice nie mieli pieniędzy, więc wybrałem skrzypce. Nie pokochaliśmy się jednak wzajemnie. Pierwszy rok upłynął nawet przyjemnie, ale przez następne dwa coraz bardziej się męczyłem, aż powiedziałem: dość. Zostało tylko pewne osłuchanie z muzyką i z czasem nabierało ono dla mnie coraz większej wartości.
Umiejętność gry na flecie przydała się, gdy Krzysztof Warlikowski powierzył panu rolę Dionizosa w „Bachantkach"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta