Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Dziady i Szlachcice

21 grudnia 1996 | Kraj | JS

Kolędnicy ze Zwardonia

Dziady i Szlachcice

Jerzy Sadecki

Święta bez "Dziadów" to nie są święta! Nie było takich lat, żeby "Dziady" po Zwardoniu nie chodziły. Na świecie niech się dzieje, co chce, a kolędnicy muszą iść. Od domu do domu. Oczekiwani, mile widziani. Nie przyjąć ich, to ryzyko. Cały rok może być byle jaki albo nieszczęście na człowieka spadnie.

Ruszają zaraz po ósmej rano w sylwestra. Całą zgrają, ze trzydziestu chłopa wraz z kapelą. Sami mężczyźni i chłopcy. -- Baby i dziewczyny nigdy nie kolędowały! -- chórem zapewniają kolędnicy. To nie jest zajęcie dla bab. Baby dopuszczane są tylko do wycinania bibułki, z której mozolnie lepi się warstwa po warstwie frędzelki; te zaś tworzą grzywę konia -- gęstą, jak strzyżona trawa w angielskim ogrodzie.

Konie w obrzędzie "Dziadów" są najważniejsze. O tym na Żywiecczyźnie wie każde dziecko. Zwardońskie konie mają potężne kolorowe czapy. Taka czapa to zmyślna konstrukcja z drutu, z naklejoną grzywą z bibułki, wyłożona błyszczącą folią odblaskową. -- Nieduży kawałek folii, metr na metr, więcej niż sto tysięcy kosztuje -- zaznacza z szacunkiem Jan Waliczek, grajek z kolędniczej kapeli, który na co dzień w firmie budowlanej pracuje, na materiałach się zna. Za dawnych czasów czapy kryte były słomą, teraz są bardziej kolorowe,...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 946

Spis treści

Raporty

Zamów abonament