Stypa
Stypa
Na tym pogrzebie znalazłem się zupełnie przypadkowo. Byłem akurat w miasteczku, w którym się wychowałem. Nie mam już tam ani rodziny, ani żadnych serdecznych przyjaciół. Trochę tylko dalszych znajomych. Zwykle o nich przypominam sobie podczas przypadkowych spotkań. To wszystko, co nas łączyło i bawiło dawniej, dopiero ożywa, kiedy rozmawiamy.
Przyjeżdżam tutaj regularnie w dniu Święta Zmarłych. Na miejscowym cmentarzu leży bowiem moja matka oraz dziadkowie. Również przyjeżdża na groby mój syn. On z tych bliskich mi osób, znał jedynie moją babcię. Albo raczej pamiętał ją jak przez mgłę. Mimo to, przywiązuje szacunek dla tradycji rodzinnych. Ale tym razem nie było ani mojego syna, ani nie był to Dzień Zmarłych. Przyjechałem tutaj ciągniony jakimś sentymentem, który cechuje ludzi starych. Próbuję uwolnić się od tego stanu, nie myśleć o przeszłości, próbuję podążać, dokąd można, w przód. Tylko nie zawsze mi się to już udaje.
Najpierw więc chciałem w miejscowej knajpie napić się wódki i popatrzeć na toczące się tam leniwie życie, ale w końcu wylądowałem w kościele. W tym dużym kościele, którego wybudowanie było największym marzeniem naszego starego proboszcza.
Zwabiony tam zostałem idącymi w małych grupkach ludźmi. Sporo niosło wiązanki smutnych kwiatów. Nigdy nie przepadałem za pogrzebami, nawet...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta