Dwadzieścia lat po wojnie
Chorwacja gra w Zagrzebiu z Serbią. Dania musi pokonać Czechów, by zachować szanse na awans
W Zagrzebiu nie będzie kibiców gości, ale to nie znaczy, że będzie spokojnie. Za dużo zostało rachunków krzywd do wyrównania, by mieć nadzieję, że mecz Chorwacji z Serbią przebiegnie bez incydentów. Pierwszy od czasu rozpadu Jugosławii i krwawego konfliktu zbrojnego, który pochłonął ponad 20 tysięcy ofiar.
Przygotowuje się policja i służby porządkowe, przygotowują piłkarze. – Będzie to jeden z najtrudniejszych meczów w mojej karierze ze względu na napięcie tworzone przez media i na presję, która nigdy nie była tak wielka – twierdzi kapitan Chorwatów Darijo Srna.
– Poprosiłem kibiców, by skupili się na wspieraniu nas, a nie okazywaniu nienawiści rywalom – mówi trener gospodarzy Igor Stimac, który uważa, że to wspaniała szansa, by pokazać światu ładniejszą twarz bałkańskiego futbolu, bez chuligaństwa i rasizmu na stadionach. To też dobra okazja, by podać sobie ręce z prowadzącym Serbów Sinisą Mihajloviciem. Obaj panowie nie przepadają za sobą od czasu, gdy Stimac miał powiedzieć Mihajloviciowi, że „ma nadzieję, iż chorwaccy żołnierze zabiją mu całą rodzinę". Zdarzyło się to w 1991 roku, podczas meczu o Puchar Jugosławii, w którym Hajduk Split Stimaca pokonał w Belgradzie 1:0 Crvenę Zvezdę Mihajlovicia. Obaj nie dotrwali do ostatniego gwizdka, 20 minut przed końcem dostali czerwone kartki.
– To nie będzie wojna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta