Przed salą rozpraw, czyli rzecz o punktualności
Czekanie na wyrok, bo np. trwa narada nad rozstrzygnięciem, jest wpisane w pracę adwokata. A na bezczynność polecam zakup tabletu. Można czytać orzecznictwo, książki czy gazety – polemizuje sędzia.
W „Rzeczpospolitej", która ukazała się 19 marca 2013 r., pojawił się artykuł adwokat Magdaleny Mierzejewskiej pod tytułem „ Sądy czasu nie liczą", który generalnie zarzuca sędziom, że nie szanują czasu innych uczestników procesu. Muszę niestety nie zgodzić się z większością tez tam zaprezentowanych.
Oczywiście sam jestem fanem punktualności, i gdy spotykam się z osobami, które nie szanują mojego czasu, doprowadza mnie to do irytacji. Rozumiem zatem wyznania Pani mecenas, która ubolewa nad koniecznością oczekiwania na rozpoznanie sprawy czy wydanie wyroku. Mam wrażenie, że z samego tekstu wynika jednak chyba niezrozumienie nie tylko bieżącej sytuacji pracy sądów, ale także pracy pełnomocników.
Po pierwsze, wskazać należy, że sytuacja, gdzie sędzia w nieuzasadniony sposób doprowadza do opóźnienia, zasługuje nie tylko na potępienie, ale także na formalne egzekwowanie prawidłowego prowadzenia procesu. Na złą pracę sędziego można i należy zwracać uwagę poprzez informowanie jego zwierzchników czy w rażących przypadkach także rzecznika dyscyplinarnego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Mamy wreszcie skargę na przewlekłość postępowania, gdzie odszkodowania przypomnę wynoszą od minimum 2 tysięcy do nawet 20 tysięcy złotych. I mamy wreszcie biczujący nas Strasburg. Musimy się spieszyć, nawet jak nie chcemy. Społeczeństwo, media domagają się szybkich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta