Sześciolatki z Ziemi w szkole z Marsa
Rząd chce wysłać sześciolatki do szkół, aby w niżu demograficznym ludzie szybciej znaleźli się na rynku pracy. Z obywatelskiego, ale przede wszystkim rodzicielskiego punktu widzenia takie postawienie sprawy jest nie do przyjęcia – pisze publicysta.
Pomysł obniżenia wieku szkolnego do szóstego roku życia dzieli nie tylko społeczeństwo, ale i samą Platformę Obywatelską. Sam premier, dymisjonując Katarzynę Hall, architekta tego pomysłu, dał dowód braku zaufania do tej koncepcji. Aleksandra Kaniewska i Jarosław Makowski („Dyskusja: sześciolatki niezgody. Od piersi do szkoły", „Gazeta Wyborcza", 18 IV 2013) przytoczyli szereg argumentów za wprowadzeniem tego pomysłu w życie, ale zamiast rozwiać wątpliwości, wprowadzają kolejne.
Sprzeczne hipotezy
Zdaniem autorów pierwszym argumentem za posłaniem malucha do szkoły miałyby być umiejętności społeczne. Problem w tym, że w dotychczasowej zerówce dla sześciolatków program skupia się na kształtowaniu tych umiejętności. W zerówce sześciolatek na nowo się identyfikuje, wie, że nie jest już przedszkolakiem, a poprzez zabawę z rówieśnikami uczy się działań w grupie. Tymczasem w szkole dzieci te mają właśnie problemy nie tylko z nauką (pisała o tym „Rzeczpospolita"), ale także z socjalizacją, ponieważ muszą wchodzić w relacje z dziećmi starszymi.
Powstaje jednak pytanie, czy polska szkoła uczy kooperacji, pracy w grupie czy brutalnej formy konkurencyjności. Dzieci od małego rywalizują, porównują się, chyba nie o taką kooperację tutaj chodzi. Zresztą Jarosław Makowski w wielu swoich tekstach krytykował edukację opierającą się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta