Prezes nie rozumie, jak myśli nasze pokolenie

autor zdjęcia: Jerzy Dudek

źródło: Fotorzepa

Trwając w PiS, straciłbym wiarygodność – mówi „Rz” poseł Przemysław Wipler, który opuścił szeregi formacji Jarosława Kaczyńskiego.

Rz: Sporo się pan nasłuchał o sobie, odkąd odszedł pan z PiS.

Przemysław Wipler: Spodziewałem się tego. Wszystko idzie tak, jak przewidziałem. Łącznie z tym, że musiałem na Facebooku urządzić amnestię, bo ci, którzy mnie niewybrednie atakowali jako posła PiS, zaczęli prosić o odblokowanie ich kont, a moi niedawni ultrafani mocno mnie atakują. To pokazuje, jak bardzo nasz kraj jest podzielony. Ale dostałem wiele życzliwych sygnałów, a nawet deklaracji współpracy. Mamy już 1600 zgłoszeń od osób, które chcą się włączyć w budowę republikanów. Zgłaszają się do nas ludzie mający 20, 30 lat, którzy nie odnajdują się w podziałach na scenie politycznej. Oni są entuzjastycznie nastawieni do naszego projektu.

Co się właściwie stało, że pan odszedł z PiS? Wyglądało na to, że czuł się pan tam jak pączek w maśle.

Ciężko pracowałem na to, żeby wykorzystać wszystkie szanse związane z bytnością w PiS, ale jeżdżąc po kraju, przekonałem się, że wiele osób nie odnajduje się w tej partii. Co więcej, dosyć rozpowszechnione jest przekonanie, że PiS może wygrać wybory, ale rządzić będzie kto inny.

Dlaczego ludzie nie odnajdują się w PiS?

Bo to jest partia zamknięta, mała, kadrowa, specyficznie budowana. Coś w rodzaju pierwszego Fideszu Victora Orbana. W niektórych dużych miastach w...