Polityk w tarapatach
Nie marzę o powrocie PiS do władzy, pamiętam, co politycy tego ugrupowania potrafili wyprawiać, kiedy rządzili. Jednak czy ze strachu przed recydywą IV RP należy siedzieć cicho w sprawie Hanny Gronkiewicz-Waltz? To przecież absurd – pisze publicysta.
Projekt odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy nie narodził się spontanicznie wśród mieszkańców stolicy. To inicjatywa polityków, jednak padła na sprzyjający grunt. Nie wiadomo jeszcze, jak sprawa się potoczy, ale wygląda na to, że wielu obywateli chce co najmniej dać wyraz swojej irytacji w stosunku do pani prezydent i rządzącej miastem administracji. Wskazuje na to sprawność akcji zbierania podpisów pod petycją o referendum.
Sam autor tych uwag, warszawiak, który swoim miastem żywo się interesuje i próbuje tu sensownie funkcjonować, przy tej okazji odkrył w sobie pokłady złości w stosunku do administracji HGW, z których na co dzień mało zdawał sobie sprawę. Te pretensje gromadziły się stopniowo, teraz wydobyły się na powierzchnię ze skumulowaną energią.
Zwycięstwo w złym stylu
Nie aprobowałem już stylu, w jakim Hanna Gronkiewicz-Waltz zdobyła władzę w Warszawie jesienią 2006 roku. Nie była porywającym mówcą, nie dysponowała wyróżniającym się programem ani tym rysem osobowości, który sprawia, że polityk jest „wybieralny", uwodzi wyborców jak do niedawna Donald Tusk, a przed nim Aleksander Kwaśniewski czy Paweł Piskorski. Kandydatka Platformy Obywatelskiej pokonała Marka Borowskiego i popularnego wtedy Kazimierza Marcinkiewicza dzięki populizmowi czystej wody, grając na najprostszym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta