Polska nie ma strategii dla Białorusi
Przez brak konsekwentnej polityki wobec Mińska Bruksela umacnia dyktaturę – mówi opozycjonista Andriej Sannikau.
Aleksander Łukaszenko już wkrótce będzie świętował 20 lat rządów na Białorusi. Żaden dyktator w Europie nie zdołał utrzymać się tak długo u władzy. Jak on to robi?
Andriej Sannikau: To wynik serii przypadkowych zaniechań przez białoruską opozycję, Stany Zjednoczone, Unię Europejską, a także Polskę. Nie od razu rozpoznaliśmy zagrożenie, jakim okazał się Łukaszenko. W 1994 roku ludzie głosowali nie tyle na niego, ile przeciw odradzającej się komunistycznej nomenklaturze, która prowadziła kraj ku stagnacji. Był populistą, ale stanowił jakąś alternatywę. Pierwszy niebezpieczny sygnał pojawił się już rok później wraz ze sprzecznym z prawem referendum w sprawie zmiany godła kraju. A zaraz potem kolejne: przyznanie dodatkowych prerogatyw prezydentowi, wprowadzenie rosyjskiego jako drugiego języka państwowego na Białorusi. My w opozycji przegapiliśmy ten moment, rozumowaliśmy tak: zmiany są przejściowe, bo przecież zaraz będą wybory, Łukaszenko je przegra i wszystko da się odwrócić. Ale uczciwych wyborów już więcej nie było. A liderzy opozycji, którzy jak Karpienko, Zacharenko i Hanczar mieli charyzmę i mogli bez trudu pokonać prezydenta, zostali zabici.
A na czym polegała wina Unii Europejskiej, Ameryki?
– Unia zareagowała na duszenie demokracji zamrożeniem stosunków z Białorusią. Ale to było przejściowe....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta