Dzieci, rodzice, ryby
Psucie edukacji dotyczy nie tylko wprowadzenia przymusu szkolnego dla sześciolatków, ale też bardzo wielu innych spraw. Dlatego referendum w tych kwestiach jest niezbędne – pisze publicysta.
Polska przedwojenna śmiała się z ustawy, w której znalazło się stwierdzenie, że rak jest rybą. Dziś taka metoda ustawodawcza stała się powszechna, czego przykładem może być ustawa o obowiązku szkolnym dla sześciolatków – na razie wobec sprzeciwów odroczonym. W myśl tej ustawy dzieci w tym wieku nadają się już do nauki szkolnej według programu przewidzianego dla pierwszej klasy.
Do szkoły mają iść sześcioletnie maluchy, a nawet nieco młodsze, gdyż dzieci z końca rocznika będą miały we wrześniu koło pięciu lat i dziewięciu miesięcy. A że się nie nadają? Nie szkodzi, władza wie lepiej i zadekretuje, co zechce.
Masowego sprzeciwu wobec poboru sześciolatków do szkoły rząd baczący na słupki sondaży nie może całkiem zlekceważyć, przeciwdziała więc propagandowo, za pieniądze podatników reklamując swoje koncepcje przez spoty i innymi metodami. Jednakże akcja „Ratuj maluchy" Fundacji i Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców zebrała i przedłożyła blisko milion podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Referendum jako ryzykowne dla rządzących może się nie odbyć. Ale sześciolatki wciąż się do szkoły nie nadają.
Posyłając sześciolatki do szkół, władza liczy na wcześniejsze rozpoczęcie pracy, a tym samym na podatki i składki
Niektóre się nadają i tym mydli się ludziom oczy. Reguła jest jednak inna. Rodzice to wiedzą i dlatego do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta