Przystanek Boniecki
Gośćmi Owsiaka są księża, którzy a to skrytykują Kościół, a to ponarzekają na „smoleńską sektę", a na koniec wezmą w obronę Nergala – pisze publicystka.
Dzisiejszy Przystanek Woodstock właściwie już tylko z nazwy nawiązuje do serii amerykańskich imprez młodzieżowych zapoczątkowanych w 1969 roku pod hasłem „Peace, Love and Happiness". Legendarny festiwal dzieci kwiatów, symboliczne wydarzenie dla pokolenia rewolucji seksualnej roku 1968, opierał się m.in. na kontestacji zastanego porządku politycznego, hołdując ideom anarchistycznym. Coś podobnego upatrywano w zaproponowanym przez Jerzego Owsiaka polskim odpowiedniku. Miała to być alternatywa dla politycznego bagna, ostoja niezależności i dobra zabawa w myśl wykrzykiwanego radośnie hasła „Róbta, co chceta".
Wystarczy jednak szybki rzut oka na listę zapraszanych przez Owsiaka gości, by się przekonać, że już od dawna nie chodzi tu o wolność od polityki, na woodstockowej scenie bowiem jest na nią całkiem sporo miejsca. Pod jednym wszakże warunkiem – musi to być polityka „jedynej słusznej opcji". I tak, do pryszczatej, bananowej młodzieży, która dziś też ma już niewiele wspólnego z anarchistycznymi buntownikami, którzy jeszcze w latach 90. jeździli na tego typu imprezy, przemawiają: Tomasz Lis, Monika Olejnik, Kamil Durczok, Janina Paradowska, Zbigniew Hołdys, Jacek Żakowski, a nawet prezydent Bronisław Komorowski.
„Nie" dla ewangelizacji
Podobnie jest w przypadku Kościoła. Wydawać by się mogło, że dla Jezusa Chrystusa nie ma miejsca na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta