Katastrofa Obamy
Pacyfista, który zostaje prezydentem supermocarstwa, prędzej czy później musi zachorować na dyplomatyczną schizofrenię – twierdzi publicysta.
Kilka dni temu belgijska gazeta „De Morgen" zamieściła na okładce zdjęcie Władimira Putina. Skupiona twarz, oczy hipnotyzera, majestat połączony z grozą. W podpisie tylko jedno słowo: „Superstrateg".
Konflikt w Syrii wyniósł rosyjskiego prezydenta do roli głównego rozgrywającego w światowej polityce. To on dzisiaj podejmuje najistotniejsze decyzje, to jego propozycji słuchają szefowie państw, to on skupia uwagę mediów – od Pekinu po Waszyngton. Putin, jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało, stał się nagle strażnikiem pokoju na Bliskim Wschodzie, obrońcą zdrowego rozsądku, a jednocześnie wybitnym negocjatorem i „superstrategiem". I pomyśleć, że jeszcze w sierpniu ten sam Putin był złowrogim prześladowcą gejów i lesbijek, potworem, którego cały Zachód powinien solidarnie potępić i bojkotować za homofobiczną krucjatę.
Sztuka mydlenia oczu
Oczywiście kremlowskie plany rozbrojenia reżimu Baszara Asada są jedynie zasłoną dymną i próbą zyskania na czasie. Czy ktoś naprawdę sądzi, iż syryjski dyktator odda w ręce „społeczności międzynarodowej" cały swój chemiczny arsenał i zasiądzie do rozmów pokojowych? Czy ktoś jeszcze wierzy, że działania Putina wynikają z troski o utrzymanie pokoju w regionie?
Degrengolada dyplomacji USA gwałtownie przyspieszyła, gdy sekretarzem stanu przestała być Hillary...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta