Życie za jeden uśmiech
Dziecko zaczyna wolniej oddychać. Inaczej patrzy. Ale zdarzają się fałszywe alarmy. Pielęgniarka, lekarz i rodzice są przekonani, że to już. Ktoś zapala świeczkę. A ono nie umiera. Dzieci robią takie niespodzianki.
Pamięta pan wszystkie dzieci?
No pewnie. Z imienia i nazwiska. Na tej ścianie wiszą ich portrety. Dwadzieścia siedem. Tyle pożegnaliśmy w ciągu czterech lat istnienia Białostockiego Hospicjum dla Dzieci. Od lewej: Paweł, Rafał, Damian... Tego grubaska Damiana strasznie lubiłem. Cierpiał na dwie choroby. Jedna to otyłość olbrzymia. Miał niepoha- mowaną potrzebę jedzenia. Ale nie od tego umarł. Gorsze było nadciśnienie płucne. Przyjmował viagrę – to nadciśnienie tym się między innymi leczy. Stan zdrowia się polepszył, wypisaliśmy go. Po pewnym czasie nastąpiło załamanie. Pojechał do szpitala i tam zmarł. Niedługo po tym, jak miał komunię.
A ta dziewczynka obok? Ma taką dorosłą twarz.
Madzia. Rzadki zespół genetyczny. Te dzieci zwykle żyją około roku. A ona uparła się, żeby żyć. I żyła 14 lat. Taka malutka. Ledwo chodziła przy balkoniku. Ostatniego dnia patrzyła na nas, po kolei, jakby szukała pomocy. Albo żeby zapamiętać. I tak zgasła.
Chłopiec obok Madzi?
Powiedział, że więcej nie będzie się leczył. Miał dość szpitali i chemii. Piętnastolatek. Jego rodzice uszanowali decyzję. Zabrali do domu. Zdjęcie zrobiono w dniu bierzmowania, stąd ten wielki krzyż na piersiach. Biskup przyjechał do domu.
Kto decyduje, że dalsze leczenie nie ma sensu?
Lekarz. Powinien powiedzieć rodzicom: dziecku nie da się już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta