Nasze plany poleciały w kosmos
Prezes Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski o relacjach z kibicami, bezpieczeństwie na stadionie i budowie drużyny.
Rz: Odpowiada panu wizerunek prezesa-kibola?
Bogusław Leśnodorski: Dziennikarze nie mają etatów, walczą o nie licząc na to, że dobry tytuł spowoduje więcej kliknięć. Słowo „kibol" mi się nie podoba, ale konotacja ze środowiskiem zagorzałych kibiców zupełnie mi nie przeszkadza. Żeby zarządzać klubem, trzeba być z nim emocjonalnie związanym. Nie mam problemu z tym, że jestem postrzegany jako kibic z żylety. To pozytywne.
Chce pan mieć kontrolę nad trybunami?
Nie postrzegam tego jako chęć kontrolowania. Jestem przekonany, że każdy z tych chłopaków chce dla Legii dobrze. Niektórzy inaczej to rozumieją, ale nie mają złych intencji. Chcą robić najlepszą atmosferę w Europie, ciekawe oprawy, głośny doping. Zawsze, kiedy mamy jakąś różnicę zdań i tak się dogadujemy, bo dla nich ten klub naprawdę się liczy. Przez 6, 7 ostatnich lat było kilka rzeczy wstydliwych, jak słynny wyjazd do Wilna, ale za mojej kadencji nie wydarzyło się nic, co uważałbym za celowe działanie na niekorzyść Legii.
A prawie 200 tysięcy euro kar?
To za flagi. Było w tym też trochę naszej winy, płacimy cenę za lata historii, za brak przygotowania. Można się było do tego przyłożyć, zatrudnić trzech prawników z UEFA, którzy pokazaliby nam co wolno, a czego nie.
Podobno dzwoni pan do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta