Kropla za kroplą
- Moje podniebienie jest moim podniebieniem, moje zmysły – tylko moimi. Nie wiem, czy dany kolor jakiegoś przedmiotu wszyscy widzą w stu procentach identycznie. Opisuję każde wino tak, jak oceniam je ja i tylko ja - mówi Hugh Johnson, znawca win
Nie degustuje pan wszystkich win do swojego corocznego wydania „Hugh Johnson's Pocket Wine Book" – są ich przecież dziesiątki tysięcy. A każde wydanie nosi podtytuł „Completely Revised and Enlarged". Ilu ma pan współpracowników?
Hugh Johnson, znawca win: Teraz około 40, ale ciągle wszystko staram się redagować sam. Nie jestem zwolennikiem długich, kwiecistych opisów win, więc wszystko z reguły skracam, nawet do kilku słów. Chodzi o przekaz informacji, a nie o lekturę do poczytania. Książka bardzo się rozrosła, ale to ciągle wydanie kieszonkowe.
Widziałby pan wśród swoich współpracowników Roberta Parkera Jr.?
(śmiech) Ani on, ani ja chyba nie bylibyśmy tym zainteresowani...
Wywołał pan niezły ferment, a właściwie wywrócił świat winiarski do góry nogami...
Ja?
Na przełomie lat 60. i 70. pojechał pan do Kalifornii. Po powrocie napisał pan, że za oceanem można robić tak samo dobre wina jak we Francji. Wstrząs był taki, jakby na Paryż zrzucić bombę atomową. Nikt panu nie uwierzył.
Wina kalifornijskie były dla mnie wielkim odkryciem. To były czasy André Tchelistcheffa, Warena Winiarskiego... W Kalifornii urzekły mnie m.in. wina z Ridge od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta