Smuga spod latarni
Nie wystawiają się półnagie w przeszklonych witrynach jak w Hamburgu ani nie tworzą dzielnic czerwonych latarni – jak w Amsterdamie. Polskie prostytutki wiedzą, że rodzimy klient z reguły wstydzi się płatnej miłości, gdy nie jest całkiem anonimowy. Same prostytutki swojej profesji wstydzą się coraz mniej.
Nie wystawiają się półnagie w przeszklonych witrynach jak w Hamburgu ani nie tworzą dzielnic czerwonych latarni – jak w Amsterdamie. Polskie prostytutki wiedzą, że rodzimy klient z reguły wstydzi się płatnej miłości, gdy nie jest całkiem anonimowy. Same prostytutki swojej profesji wstydzą się coraz mniej.
Może to dulszczyzna, ale po pierwsze nikt nie chce uchodzić za, za przeproszeniem, k...wiarza, a po drugie, jakby nie ta odrobina obłudy, zaraz mielibyśmy tu jawny burdel jak na Zachodzie – mówi Maciej, 50-letni przedsiębiorca budowlany spod Gdańska, stały bywalec agencji towarzyskich. – No bo na przykład te dyskusje o podatkach od prostytutek, które zaczęli ci od Palikota. Czy ktoś normalny u nas będzie brać od takiej owatowaną fakturę za bzykanie? A może jeszcze odliczać sobie w firmie od podatku?
Maciej uważa, że jak facet idzie „do pań", to po cichu i w pełnej dyskrecji.
– Byłem w Amsterdamie w Dzielnicy Czerwonych Latarni, w Hamburgu na St. Pauli, gdzie prostytutki świeciły biustami z wystaw, jakby były kiełbasami w promocji – opowiada. – I jakoś mnie mierziła ta jednoznaczność typu: towar-kupiec.
Gdy słyszy, że w Szwajcarii przy autostradach państwo buduje specjalne zjazdy i wiaty dla prostytutek i ich klientów, tylko macha ręką. – Pogięło ich całkiem.
Tymczasem w Polsce sam zaczął chodzić do agencji towarzyskich już we wczesnych latach 90., gdy tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta