Tysiąc niespokojnych miast
Ściślej, sto jedenaście, przy czym jedno odwiedzone tylko w marzeniach, a kilka to metropolie, więc alchemiczna liczba trochę naciągana. By sięgnąć po najbardziej chyba zużytą dziennikarską frazę, „jedno jest pewne": gdzie zawędruje Jurko Andruchowycz, nie będzie spokoju.
Wagabunda, włóczęga, wagant, goliard, hołysz – albo nie, inaczej: stypendysta, poeta, wykładowca, pisarz i ambasador kultury Jurij Andruchowycz spisał wspomnienia z podróży. Wspomnienia? Raczej skojarzenia, wizje, romanse, spory i epitafia. Można to było oczywiście robić w porządku chronologicznym, od mijanych w drodze na poligon Czerniowców (1983) po metaliczny, mechaniczny i muzyczny Berlin (2009) – ale skoro i tak nie opuszcza nas marzenie o uporządkowaniu kipiącego świata w encyklopediach, a jednym z ostatnich niezakwestionowanych przez postmodernistów porządków jest alfabet (nie ma co się dziwić, w końcu kto jak kto, ale oni zarabiają na życie przede wszystkim pisaniem) – równie dobrze, a nawet lepiej, opisać świat od Aarau po Zurych (zarówno sam autor, jak i jego polscy czytelnicy nie mogą przeboleć w tym itinerarium braku Żółkwi).
Opisać świat, czy to nie przesada? Autorzy wypisków i przypisów wyniosą oczywiście z tęgiego tomu tuziny faktów. Historyk literatury zdoła, fiszkując „Leksykon...", zrekonstruować dzieje całej generacji i kilku formacji ukraińskich autorów, którzy zaczynali na peryferiach gnijącego imperium od figli, rocka i grupy „Bu-Ba-Bu", by po ćwierć wieku nazwać siebie, doświadczenia wybijającego się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta