Nie taka cyfryzacja straszna
Straszenie kosztami cyfryzacji radia w istocie służy opóźnieniu tego, co nieuchronne – pisze zastępca przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Akcja wysyłania listów poparcia dla telewizji Trwam, manifestacje, marsze, doniesienia do prokuratury, sprawy sądowe, kilkadziesiąt posiedzeń komisji parlamentarnych, a nawet wniosek o postawienie członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przed Trybunałem Sprawiedliwości (oddalony przez Sejm), niezależnie od intencji organizatorów protestów miały dodatkowy walor propagandowy i edukacyjny. Wypada to przyznać, choć prywatnie wolę bardziej pokojowe metody społecznej edukacji.
Cyfryzacja radia nie budzi takich emocji, choć potrzeba popularyzacji tej technologii wydaje się bezsprzeczna. Z tego względu wdzięczny jestem redakcji „Rzeczpospolitej" za cykl publikacji na ten temat, wdzięczny jestem także senatorowi Grzegorzowi Czelejowi za to, że w artykule „Radio dla wszystkich" („Rzeczpospolita", 25 lutego 2014) wrócił do problemu cyfryzacji radia, odpowiadając na moją polemikę z jego wcześniejszą publikacją.
Chciałbym odnieść się do dwóch zarzutów, które zdają się dominować w publikacji senatora Czeleja. Pierwszy – że proces cyfryzacji radiofonii został źle przygotowany (brak planu, strategii, ram prawnych), drugi – że koszt społeczny tego procesu, wynikający między innymi z potrzeby wymiany radioodbiorników, jest zbyt wysoki.
Kosa zamiast sierpa
Kiedy Kaziuk, bohater „Konopielki" Edwarda Redlińskiego,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta