Gen słabości
Dyskusja o latach 1989–1993 powoli przechodzi w spór historyczny i żadna ze stron nie przekona już drugiej, że pewne rzeczy można było zrobić inaczej i lepiej. Brak odwagi elit postsolidarnościowych stanowi jednak złowróżbne memento, zwłaszcza dziś, gdy ze wschodu nadciągają ciemne chmury.
Dzieje pierwszych lat po upadku PRL to okres pionierskich zmian, ale jednocześnie zaskakująco licznych zaniechań. Dziś często wspominamy odwagę Leszka Balcerowicza w reformowaniu gospodarki, ale już o skutkach kunktatorstwa z lat 1989–1993 najchętniej byśmy zapomnieli. Tymczasem odczuwaliśmy je bardzo długo, a niekiedy odczuwamy je nawet do dziś.
W czym tkwi problem? O charakterze nowego państwa decyduje zazwyczaj pierwszych kilka lat. Jeśli w ciągu tego krótkiego czasu nie dokona się koniecznych zmian i nie zostawi za sobą przeszłości, potem zwykle jest już za późno. Rządy Tadeusza Mazowieckiego oraz jego następców z KLD i UD uznały, że nie da się zrobić wszystkiego naraz, muszą więc wybrać: albo reforma Balcerowicza, albo dekomunizacja państwa i lustracja. I dokonały fałszywego wyboru. Można było osiągnąć i to, i to. W rezultacie mamy dziś co prawda wolny rynek, ale relikty PRL wciąż psują nasze życie społeczne.
Dlaczego liderzy obozu solidarnościowego obawiali się podwyższyć stawkę w rozgrywce z ekipą gen. Wojciecha Jaruzelskiego? Co ich sparaliżowało? Dlaczego elitom III RP zabrakło odwagi na zdecydowane odcięcie się od PRL?
Rewolucja zmęczonych
Przełom 1988 i 1989 roku to dziwny okres wyłaniania się legalnej „Solidarności". Celowo nie używam określenia NSZZ „Solidarność", bo związek był już wtedy w coraz mniejszym stopniu ośrodkiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta