Sir Andy nie chce umierać za Szkocję
Andy Murray zapowiedział, że nie zagłosuje 18 września w referendum w sprawie niepodległości swojego kraju.
Powtarza te słowa coraz bardziej zdecydowanie od kilku miesięcy. Szkoccy zwolennicy wybicia się na niepodległość muszą przyjąć do wiadomości to, co mówił także kilka dni temu podczas turnieju w Madrycie. – Dla mnie to wstyd, że politycy tak mnie traktują. Niewiele znam się na polityce. Po prostu gram zawodowo w tenisa, bo to jest to, co kocham. Nie ma to nic wspólnego z krajem, z którego pochodzę. Jestem jedynie wykorzystywany jako symbol czyichś ambicji, to hańba – stwierdził.
Próby, by wykorzystać w polityce wielkoszlemowego mistrza US Open 2012, Wimbledonu 2013 i mistrza olimpijskiego z Londynu bardzo się nasiliły, bo do referendum już całkiem blisko, a Andy Murray wydawał się zwolennikom niepodległości Szkocji postacią do wsparcia idealną.
Urodził się w miasteczku Dunblane, 50 km na północy wschód od Glasgow, niedaleko miejsca wielkiego szkockiego zwycięstwa nad Anglikami podczas średniowiecznej bitwy pod Bannockburn (1314). Życie nie rozpieszczało Andy'ego od dzieciństwa, także dlatego, że przeżył głośną masakrę w szkole podstawowej w Dunblane w 1996 roku (szaleniec zastrzelił wówczas 16 osób).
Dzięki rodzicom, zwłaszcza twardej matce Judy, został doskonałym tenisistą w krainie bez tenisowych tradycji. Nie było jednak szkockiego domu, w którym na początku lipca 2013 roku nie włączono telewizora z okazji wimbledońskiego finału. Szkockie gazety...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta