Zróbmy sobie na złość, rozwalmy Unię!
Z Unią Europejską jest jak z demokracją. Nie jest to byt najlepszy z możliwych, ale nie wymyślono nic lepszego, co gwarantowałoby pokój, zabezpieczenia socjalne i jakość życia – pisze publicysta.
Unia Europejska, co najlepiej pokazują obecne wybory do europarlamentu, znajduje się dziś na rozdrożu. Nie jest to sytuacja komfortowa. Ale też nie jest tragiczna.
Z jednej strony, budowana od ponad 50 lat zjednoczona Europa jest wielkim sukcesem. Proces integracyjny, także ten z 2004 roku, kiedy Polska przystąpiła do UE, jest przejawem europejskiej współpracy i solidarności. Europejczycy, po koszmarach związanych z II wojną światową czy wobec nieuchronnej globalizacji, zdali sobie sprawę, że współpraca jest lepsza niż konkurencja. Że zaufanie jest tańsze niż podejrzliwość. I dlatego, całkowicie świadomie i z poczucia odpowiedzialności, postawili na współpracę i zaufanie.
Jednak, z drugiej strony, Europa przeżywa obecnie poważny kryzys. I to na trzech poziomach.
Miękki imperializm
Po pierwsze, jest to kryzys ekonomiczny i gospodarczy, który rozpoczął się w 2008 roku – co prawda w Stanach Zjednoczonych, po głośnym upadku banku Lehman Brothers, ale szybko przeniósł się także na grunt europejski. Jak wiemy, gdy Ameryka kicha, Europa ma już zapalenie płuc. Efekt: kłopoty strefy euro, spadek zaufania do wydolności finansowej takich krajów, jak Grecja, Irlandia czy Portugalia. Co prawda dziś skłonni jesteśmy sądzić, że najgorsze za nami, ale nie brakuje i takich głosów wśród ekonomistów, że kryzys może powrócić, niczym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta