Lubię harować jak sprinter
Satyryk i scenarzysta Stanisław Tym o trudzie felietonisty oraz o fotelu, jaki miał w „Rz", opowiada Jackowi Cieślakowi.
Rz: We wstępie do zbioru pana felietonów Michał Ogórek wspomina, że gdy badał ze studentami zgodność tych tekstów z zasadami gatunku, nie mieściły się w konwencji.
Stanisław Tym: I dodaje też, że uczelnię tę szybko zamknięto!
A jakie felietony były dla pana wzorem?
Przede wszystkim przedwojenne „Kroniki Tygodniowe" Antoniego Słonimskiego. Generalnie czytałem przedwojennych autorów. A nawet XIX-wieczny krakowski „Czas". Właśnie tam dowiedziałem się, że felieton jest tekstem niezależnym od części redakcyjnej gazety i redakcja nie może ingerować w jego treść.
No to w latach 70. ta wykładnia była nie na czasie.
Oczywiście, wolność słowa była zagwarantowana tylko konstytucyjnie. W praktyce było zupełnie inaczej. Gustaw Gottesman, redaktor tygodnika „Literatura", zaskoczył mnie propozycją pisania w 1972 r. Znałem go i ceniłem. Był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych, urzędnikiem rządu londyńskiego. Znaliśmy się z letnich wypraw do Krzyży na Mazurach, gdzie spotykał się latem krąg STS i przyjaciół. W „Literaturze" na ostatniej stronie drukował ze mną Andrzej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta