Deska, wiatr i adrenalina
Kitesurfing| „Latanie" robi karierę. Pomaga opinia, że to ulubiony sport biznesmenów - pisze Krzysztof Rawa.
Można śmiało zakładać, że nieoficjalnym patronem przedsiębiorców zakochanych w kitesurfingu jest dziś sir Richard Branson, miliarder, który w 60. urodziny próbował pobić ze swymi dziećmi rekord przelotu (lub przepłynięcia, jak kto woli) kanału La Manche.
Do Księgi rekordów Guinnessa wpisał się trzy lata później. Mówi o lataniu na wodzie tak jak wszyscy ogarnięci namiętnością do deski z latawcem, którą można pędzić z prędkością ponad 60 km/h (rekord świata to już ponad 90 km/h) i przeskakiwać fale wysokie na kilka metrów. Mówi jak współzałożyciele Google Sergey Brin i Larry Page, jak najlepsi z Doliny Krzemowej i bankowych dzielnic Manhattanu. Wszyscy znani i nieznani powtarzający, że matka natura dała im do ręki zabawkę, dzięki której mogą mieć pod pełną kontrolą ogromną energię. Że nie da się z niczym porównać spotkań z falami, skoków i szybkości, że to lepsze od wyścigów samochodowych, bo nie ma dymu i hałasu, a wrażenia są niezwykłe.
Jak dmucha, to ciągnie
– Latawiec powoduje, że wiatr gigantycznie wzmacnia jakikolwiek ruch ciała. Mały skręt nadgarstka może nagle zmienić prostą jazdę po wodzie w siedmiometrowy wyskok w powietrze – tłumaczy Bill Tai, jeszcze jeden z zauroczonych milionerów z Doliny Krzemowej, który stał się międzynarodowym rzecznikiem dyscypliny.
Spory,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta