Oburzenie jest kiepskim doradcą
Dążenie do ukarania Rosji i uzbrojenie Ukrainy to moralnie słuszne odruchy, ale do niczego dobrego nie prowadzą. Potrzebne jest trwałe rozwiązanie konfliktu za pomocą kompromisu – pisze publicysta.
Od wielu tygodni w mediach wylewają się fale oburzenia i potępienia z powodu polityki Rosji i rozczarowania kunktatorską polityką Niemiec. Najbardziej radykalne postulaty zgłosił ostatnio komentator austriackiego dziennika „Der Standard", który domagał się dozbrojenia Ukrainy, rozmieszczenia wojsk NATO w tym kraju oraz atakowania separatystów i ich rosyjskich zaopatrzeniowców za pomocą amerykańskich dronów.
Rozumiem takie emocje i je podzielam. Ale oburzenie jest kiepskim doradcą. Nakazuje szukać winnego, żeby go przykładnie ukarać. Potem czujemy się lepiej, choć problemu to nie rozwiązuje. W tym konkretnym przypadku ofiara może proponowanych rozwiązań nie przeżyć. Dozbrajanie Ukrainy na wielką skalę zbliża nas do eskalacji konfliktu, wykraczającej poza jej granice, może nawet i do konfrontacji nuklearnej. Z kolei robienie tego na mniejszą skalę pogrąży kolejne regiony Ukrainy w wojnie, a tym samym znacząco oddali perspektywę demokracji, pluralizmu i dobrobytu od tego kraju.
Chyba nikt nie uwierzy naprawdę, że za pomocą broni ręcznej, kamizelek i opatrunków można wypchnąć rosyjskie i separatystyczne oddziały do Rosji na zawsze. Brak takiego wsparcia pogrąża wschód Ukrainy w wieloletnim konflikcie partyzanckim, podobnym do czeczeńskiego. Żaden z tych scenariuszy nie jest korzystny dla Ukrainy, choć niektóre z nich mogą się okazać korzystne dla innych uczestników...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta