Fetysz bezpieczeństwa
Za rok się okaże, że odblask na nodze to za mało i pieszych trzeba wyposażyć w kamizelki odblaskowe. Za kolejne dwa lata ktoś uzna, że kamizelki się nie sprawdzają, więc każdy pieszy musi mieć mrugającą lampkę z przodu i z tyłu – ironizuje publicysta.
W życie wchodzi właśnie przepis o obowiązkowych odblaskach dla pieszych po zmroku poza obszarem zabudowanym. Brzmi to jak ze skeczu Monty Pythona. Niestety, to nie „Latający cyrk", ale rzeczywistość III RP. Państwa, które wkracza coraz głębiej w naszą wolność, zarazem narażając się na kpiny.
Owszem – nikt nie zaprzecza, że pieszego z odblaskiem widać lepiej. Tyle że problem nie tego dotyczy. Mamy do czynienia z fundamentalnym pytaniem o to, jak głęboko i w jaki sposób państwo może wkraczać w naszą codzienność, argumentując to podniesieniem bezpieczeństwa.
Najpierw jednak zastanówmy się nad praktycznymi wadami tego przepisu.
Po pierwsze – stoi za nim absurdalne przekonanie, że jeśli istnieje problem, wystarczy stworzyć przepis, a kłopot zniknie. Ze słabą widocznością pieszych jako przyczyną wypadków jest jak z „nadmierną prędkością" – ulubionym wątkiem policyjnych opowieści o strasznych kierowcach. Tymczasem problem niewidzialnych pieszych niemal by nie istniał, gdyby polskie drogi były lepiej oświetlone, istniały przy nich chodniki, a światła pojazdów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta