Sądny dzień Albionu
Wielka Brytania | Cztery miliony Szkotów poszło w czwartek do urn, aby zdecydować o utrzymaniu lub zerwaniu przeszło trzystuletniej unii z Anglią. O wyniku głosowania najpewniej zdecyduje kilkadziesiąt tysięcy głosów, tak zbliżone jest poparcie dla obu obozów. W referendum bierze też udział ok. 80 tys. Polaków. Większość chce nadal żyć w Zjednoczonym Królestwie.
Jeżeli uda się uratować Zjednoczone Królestwo w obecnym kształcie, będzie to przede wszystkim zasługa Gordona Browna. W 2010 r. premier ustępował po największej przegranej laburzystów od 1931 r. Brytyjczycy oskarżali człowieka, który przez dziesięć lat był ministrem finansów i kolejne trzy kierował rządem, o doprowadzenie do największego kryzysu finansowego właśnie od lat 30.
Kiedy jednak trzy tygodnie temu poparcie dla zwolenników niepodległości Szkocji zaczęło gwałtownie rosnąć, przekraczając w niektórych sondażach nawet 50 proc., zwolennicy ratowania jedności kraju odsunęli na bok kompetentnego, ale dość nudnego Alistaira Darlinga i z Browna uczynili nieformalnego lidera kampanii „Better Together". Ten zaś postawił na emocje.
– Szkocja nie należy do mnie, nie należy też do Szkockiej Partii Narodowej. Ona należy do nas wszystkich – apelował w środę w Glasgow. Akcent Browna, syna pastora Kościoła Szkocji, dodawał wiarygodności wystąpieniu.
Sukces nacjonalistów to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta