Mój złoty medal to ludzie
Radosław Hyży - Były koszykarz, reprezentant Polski, który nie odwrócił się od Śląska Wrocław, nawet gdy drużyna spadła niemal na dno. Pomógł jej wrócić do elity. Dzisiaj jest asystentem trenera.
Rzeczpospolita: Skończył pan sportową karierę latem, po sezonie. Po cichu, bez pożegnalnego meczu. Dlaczego?
Radosław Hyży: Ale ja takiego meczu wcale nie chciałem.
Dlaczego?
Pamiętam, jak mój tata odchodził po latach ze swojego zakładu pracy. Nie przypominam sobie, by urządzał z tej okazji bal. Pamiętam, że pożegnał się z najbliższymi kolegami, była kawa, wspomnienia. I to wszystko. Dlaczego, kiedy ja skończyłem pracę w swoim zakładzie, mam z tej okazji organizować benefis? Nie przekonali mnie.
Czyli ktoś próbował...
Owszem. Ale mnie się to nie podoba. Nie chcę czegoś takiego. Nawet wręczenie pamiątkowej koszulki przed jednym z meczów było dla mnie krępujące i uważam, że to i tak było za dużo. Ludzie mylą dwóch Radosławów – tego z boiska i tego w życiu prywatnym. Może kiedyś na parkiecie bywałem porywczy, ale na co dzień jestem bardzo spokojnym człowiekiem. Nie lubię tłumów, zamieszania, nie czuję się dobrze, brylując w telewizji czy gazetach. Sam nie wiem, czemu udzielam tego wywiadu. Może dlatego, że wyszedłem z wprawy i chciałem się sprawdzić?
Rzeczywiście, bardzo rzadko udziela się pan w mediach. Z czego to wynika?
Zawsze uważałem, że trzeba być szczerym....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta