Do zobaczenia w Rio
Andy Murray i Serena Williams zatańczą na balu mistrzów.
Relacja z Londynu
Niedziela na korcie centralnym miała przywrócić brytyjską dumę i przywróciła. Andy Murray pokonał Kanadyjczyka Milosa Raonica 6:4, 7:6 (7-3), 7:6 (7-2), zdobywając trzeci tytuł wielkoszlemowy, drugi w Wimbledonie. Do przedwojennej legendy Freda Perry'ego jeszcze mu daleko, ale droga jest właściwa.
Przykładano do tego finału kilka miar: jedni chcieli widzieć zdalny pojedynek dawnych sław, dziś supertrenerów: Ivana Lendla po szkockiej stronie i Johna McEnroe po kanadyjskiej, inni atak młodego pokolenia, choć cztery lata różnicy między uczestnikami to nie jest wiele.
Lendl i Murray wygrali zdecydowanie, choć wyniki setów podpowiadają, że walka była równa. Wbrew pozorom nie była. Od początku spotkania Szkot kontrolował wydarzenia, bardzo mocny serwis Kanadyjczyka nie utrudniał aż tak bardzo doskonałego odbioru, reguły zostały ustalone wyłącznie przez Andy'ego. Strzelające korki od szampana było słychać na trybunach od pierwszego kwadransa meczu.
W każdym secie mistrz znalazł chwilę słabości debiutanta i z chłodną głową ją...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta