O włos od wielkiej kariery
Polska gra w piątek z Rumunią w Bukareszcie. Christoph Daum, trener rywali to barwna postać. Kto wie, kim byłby dziś Niemiec, gdyby nie afera sprzed lat.
Był rok 2000. Christoph Daum szykował się do przejęcia rozbitej reprezentacji Niemiec. Po zdobyciu mistrzostwa Europy w 1996 roku na kolejnym wielkim turnieju – mundialu we Francji – drużyna odpadła już w ćwierćfinale, ale prawdziwa katastrofa nastąpiła podczas Euro 2000, kiedy nie wyszła nawet z grupy.
Daum był wtedy uważany za jednego z najzdolniejszych szkoleniowców nad Renem. Wielu widziało w nim zbawcę, który będzie w stanie odmienić grę Niemców i wyciągnąć ich z kryzysu. Wielu, tylko nie szef Bayernu Uli Hoeness.
Obaj panowie – mówiąc oględnie – nie darzyli się sympatią. Daum prowadził Bayer Leverkusen, największego wówczas rywala Bawarczyków, ale historia tej nienawiści zaczęła się jeszcze wcześniej – od kłótni w studiu telewizyjnym. Hoeness nie mógł znieść, że człowiek, z którym toczył prywatne wojny, obejmie najważniejszą posadę w kraju. Oskarżył go więc o zażywanie kokainy. Twierdził, że ma dowody na to, iż trener Leverkusen brał udział w narkotykowej orgii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta