Trójmorze – to ma sens
W powracającej od kilku miesięcy dyskusji nad projektem łączącym państwa leżące między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym warto oddzielić fakty od mitów. Szczególnie dotyczących roli Polski w tej regionalnej inicjatywie – pisze ekspert.
Polska polityka od ponad roku koncentruje się na sprawach wewnętrznych. Także tematy dotyczące polityki zagranicznej są postrzegane przez pryzmat tego, co i komu mogą przynieść na krajowym froncie. Jeśli forsuje je rząd, opozycja z automatu jest przeciw. I odwrotnie. Tymczasem idea Trójmorza powinna znaleźć poparcie u logicznie myślących polityków i z prawa, i z lewa. Żeby zwiększyć szansę na takie porozumienie ponad podziałami, trzeba jednak zacząć od podstaw. Obalić mity i wskazać prawdziwy wymiar tej inicjatywy.
Przeciwciało dla Niemiec i Rosji
Trzeba zacząć od tego, że Trójmorze nie jest bynajmniej tym samym, co Międzymorze. Warto to podkreślić, bo często nawet światli ludzie mylą te idee. Wizja Międzymorza powracała w polskiej myśli politycznej od stuleci, w sposób najbardziej ożywiony w dobie Józefa Piłsudskiego. Także po drugiej wojnie światowej i w latach nam najbliższych ponawiane były nadzieje na stworzenie blisko powiązanego bloku, a wręcz federacji państw między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym (a nawet Egejskim), z Polską jako liderem i z przewodnią ideą zbudowania przeciwciała dla potęg Niemiec i Rosji. Ten projekt nigdy nie miał szansy na realizację i dziś także jej nie ma. Z bardzo wielu różnych powodów związanych z Realpolitik w naszym regionie.
Trójmorzu brak takiej poetyckiej, romantycznej wizji. Ten projekt jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta