Dysydent z KGB
W Rosji za badanie sprawy Katynia grożono mu śmiercią, a w Polsce, do której uciekł, nikogo jego los nie interesował. Musiał żebrać na ulicy – pisze publicystka o zmarłym Olegu Zakirowie.
Był 1998 r. – Stop! Zawracać! Do Rosji! – usłyszał od polskiego pogranicznika kierowca niewielkiej ciężarówki. Wtedy pasażer – szczupły, smagły trzydziestoparolatek – podsunął mu pod nos pismo z polskim orłem w herbie oraz pieczęcią prezydenckiej kancelarii. Na czerpanym papierze zapewniano o „szczerym szacunku za bezkompromisowość i odwagę, z jaką podjął się pan zbadania trudnej sprawy Katynia. Godna uznania jest pańska postawa i oddanie poszukiwaniu prawdy, które przekonują, że wciąż nie brakuje ludzi gotowych dla niej ponieść przykre konsekwencje...". Były major KGB Oleg Zakirow – adresat owego pisma – uciekał od „przykrych konsekwencji" w Rosji, gdzie grożono mu śmiercią, do Polski, która zgotowała mu głównie lata nędzy i poniewierki.
W drugi dzień świąt wielkanocnych przeniósł się do lepszego świata.
Mógł nie widzieć, nie słyszeć
– Źle pani wybrała – powiedział do żony Zakirowa jeden z szefów KGB w Uzbekistanie, gdzie Oleg się urodził, studiował prawo, a w 1975 r. wstąpił do KGB. – Nie zrobi on kariery, on „czużak", obcy, nie nasz.
Rzeczywiście: Oleg dowódcom się nie podlizywał, łapówek nie brał, nie palił, nie pił, przestrzegał prawa i był wyczulony na niesprawiedliwość. Chodząca ilustracja ówczesnej pieśni o ludziach z KGB, których „serca są gorące, umysł chłodny, a ręce czyste". Z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta