Coraz niższy szczyt
Minął czas, kiedy z olbrzymim zainteresowaniem oczekiwano na konkluzje spotkań przywódców najbogatszych krajów świata. Na globalnej szachownicy dochodzi do poważnych przetasowań – pisze były wicepremier i minister finansów.
Tegoroczny szczyt państw skupionych w grupie G7 – kolejno według wielkości gospodarek mierzonych poziomem produktu krajowego brutto to: USA, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy i Kanada – skupiał uwagę obserwatorów bardziej ze względu na osobowości niektórych jego uczestników niż w oczekiwaniu na jakieś przełomowe czy chociażby ważne decyzje. Uderzające jest to, że nawet poważni amerykańscy komentatorzy za osiągnięcie uważają fakt, że ich nowy prezydent nie popełnił żadnej większej gafy.
Słabnące G7
Niektórzy nadal określają G7 jako grupę najbardziej wpływowych krajów świata, choć przecież nie skupia ona ich wszystkich. Gdy została zainicjowana cztery dekady temu – wtedy jeszcze, w roku 1975, jako G6, bez Kanady, która dołączyła rok później – dwa bez wątpienia wielce wpływowe kraje, Związek Radziecki i Chiny, nie znalazły się w tym gronie. Stało się tak z oczywistych powodów, gdyż intencją tego zgromadzenia najbogatszych krajów kapitalistycznych było narzucanie innym korzystnego dla nich samych sposobu funkcjonowania gospodarki światowej. G7 uzurpowała sobie prawo przewodzenia całemu światu, choć bynajmniej nigdy nie reprezentowała interesów globalnej gospodarki i całej ludzkości. Również wtedy, gdy z inspiracji prezydenta Clintona w roku 1997 doproszono do tego grona Rosję, ale jedynie do obrad na tematy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta