Zielony front
Prawdziwy cel lewicowych ekologów z przyrodą nie ma nic wspólnego, jest nim bowiem walka ze światem konserwatystów, a więc czysta ideologia i polityka – pisze publicysta.
Od wielu miesięcy trwa frontalny i skoordynowany atak mediów na Ministerstwo Środowiska, a personalnie na jego szefa profesora Jana Szyszkę. Minister wycina Puszczę Białowieską, będzie zabijał chronione łosie, strzela do bażantów w klatkach, ma luksusową stodołę, także skórę rysia, a do tego pokazuje się publicznie z ojcem dyrektorem z Torunia... Szczególnie portale internetowe prześcigają się w doniesieniach o kolejnych grzechach ministra. Czyżby III Rzeczpospolita nie miała większych zmartwień i więcej ministrów zasługujących na uwagę?
W tym szaleństwie jest metoda
Oczywiście, „totalna i permanentna opozycja" stara się przekonywać lud pracujący, że oto przyszło mu żyć pod najgorszym z możliwych, bo konserwatywnym, prawicowym rządem, o czym donoszą również zagraniczne media. Jednak skuteczność takiej totalnej kontestacji jest wątpliwa. Bo przeciętny wyborca ma raczej nikłą wiedzę o tym, czym się zajmuje na przykład Ministerstwo Infrastruktury. Za to na przyrodzie znają się wszyscy i bardzo ją kochają. Specjaliści od czarnego PR radzą więc prowadzić atak jednostkowy, na wybrany cel, który skupia w sobie wszelkie możliwe strachy społeczeństwa oparte na tzw. wiedzy potocznej, nie zaś na naukowych badaniach. Nikt lepiej niż minister Szyszko nie nadaje się do takiego zoperowania.
Po pierwsze – Jan Szyszko jest myśliwym. To bardzo obciążająca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta