Irański chłopiec do bicia
Sankcje i powrót do izolacji Iranu nie przysłużą się pokojowi na Bliskim Wschodzie. Straci na nich także Europa, która w Teheranie mogła znaleźć ważnego, choć trudnego, partnera.
Gdy dwa lata temu podróżowałem po Iranie, nie miałem poczucia, że odwiedzam kraj pogrążony w apatii, w którym wegetuje stłamszone przez władze społeczeństwo. Porozumienie nuklearne funkcjonowało już rok i można było odnieść wrażenie, że Irańczycy dzięki niemu oddychają swobodniej. Kraj otwierał się na świat. Złagodzono reżim wizowy (obywatele części krajów, w tym Polski, wizy mogli dostać na lotnisku), oczekiwano na podłączenie Iranu do światowego systemu bankowego, co umożliwiłoby płacenie kartą i korzystanie z tamtejszych bankomatów (płacić kartą można było tylko w kilku miejscach, ale wiązało się to ze sporą prowizją).
Największe wrażenie robili ludzie – spragnieni kontaktu, ciekawi opinii o ich kraju. Mimo ograniczeń próbowali nadążać za światowymi trendami. Biła z nich pewność, że wznowione kontakty z Europą oznaczają ich powrót do cywilizacji, której – mimo wszystko – czują się częścią. W opinii wielu Persów tożsamość ich kraju nie sprowadza się tylko do islamu, bo kraj ten ma przecież historię sięgającą dawniejszych, żywych i nieraz burzliwych kontaktów z Europą, o czym uczy się każde dziecko w szkole, przerabiając starożytność.
Hotelarze, właściciele knajpek i handlarze na bazarach już w myślach przeliczali zyski, jakie mieli przynieść turyści. Europejczycy zresztą nie byli gorsi – w blokach startowych czekały wielkie koncerny, ostrzące sobie zęby na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta