Uczelnie chcą kształcić elity
Andrzej K. Koźmiński Elitarne szkolnictwo wyższe i wielka nauka są kosztowne. Oznacza to, że muszą być jednocześnie finansowane z wielu źródeł.
Pojęcie elity ma raczej negatywne konotacje w potocznej świadomości. Wynika to z dość powszechnej niechęci do trwałego uprzywilejowania pewnych grup społecznych w kategoriach ekonomicznych i kapitału społecznego, czyli możliwości skutecznego oddziaływania na innych. Szczególnie niepopularne jest dziedziczenie tych przywilejów (nepotyzm). A przecież elity, a ściślej ich jakość, mają zasadnicze znaczenie dla sukcesów państw i społeczeństw.
Oprócz elit funkcjonujących na tradycyjnych zasadach pojawiają się nowe, silnie umocowane w nowoczesnej gospodarce i technologii, widoczne przede wszystkim w mass mediach i w sieci. Na szczytach tworzonych za pomocą wyszukiwarek internetowych list i rankingów „najbardziej wpływowych", „najpopularniejszych" czy „ludzi sukcesu" znajdują się często: blogerzy, skandaliści, muzycy, aktorzy, sportowcy, przedsiębiorcy czy osobowości medialne. Rzadko spotyka się tam przedstawicieli tradycyjnych elit politycznych, ekonomicznych, naukowych. A wynika to stąd, że młode osoby żyjące głównie w sieci nie znają tych grup i niewiele o nich wiedzą.
Odziedziczone grzechy
Od zarania dziejów szkolnictwa wyższego to uczelnie były pomyślane jako miejsca kształcenia przyszłych elit: kościelnych, prawniczych, medycznych, artystycznych, wojskowych, politycznych, biznesowych i innych, w miarę jak pojawiały się w nowoczesnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta