Zachód słońca nad biblioteką
Kanon literacki nie spada z nieba. Uciera się w walce pisarzy, krytyków, czytelników – i polityków. Tylko co w sytuacji, gdy walka o kanon nie ma już kibiców?
Quo vadis" i „Księgi Jakubowe" – te dwie powieści wręczył Andrzej Duda Emmanuelowi Macronowi na koniec ich spotkania w Warszawie. Gest ładny i politycznie zręczny, ale też przekorny w swej nienowoczesności. Jakże inne to prezenty od gry „Wiedźmin" wręczonej Barackowi Obamie przez Bronisława Komorowskiego. Z jednej strony mamy więc Sienkiewicza i pierwszy światowy przebój polskiej literatury XX wieku. Z drugiej – wielki sukces międzynarodowy Tokarczuk z kolejnego stulecia. Bestsellery, ale też arcydzieła. Wreszcie, pierwszy i ostatni (na razie) literacki Nobel Polaków. Dwie książki jak dwa nawiasy obejmujące polski kanon minionego stulecia.
Jednak kanon, mimo że w swej istocie – pierwotnie religijnej – jest niepowtarzalny, to już nie powszechnie obowiązujący, na pewno nie dzisiaj. Jednocześnie w kanon wpisana jest walka – między autorami w obrębie jednego kanonu i między samymi kanonami na wyższym poziomie. Kanonów jest więc wiele, choć, jak wiemy, każdy rości sobie prawo do pierwszeństwa. Bo nie na darmo kanon ma również jedno, zapomniane dziś, znaczenie: armata.
Jeszcze jedno narzędzie opresji
Kanon to nieustanne pole bitwy i to nie tylko w Polsce. Jakkolwiek nasze spory ideologiczne na obrzeżach literatury wydawałyby się zażarte, to na Zachodzie od dekad wybrzmiewają jeszcze ostrzej. Tam tradycyjny kanon literacki atakowano z wielu dział. Przekonamy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta