Eutanazja bez trzymanki
To nie jest dobry wyrok. I to nie dlatego, że niezgodny z moim światopoglądem czy rozumieniem moralności, ale dlatego, że pokazuje, iż zdaniem belgijskich prawodawców można omijać i lekceważyć prawo stanowione w samej Belgii. A głównym argumentem za tym jest obawa przed straszliwą katolicką hydrą, która mogłaby doprowadzić, o zgrozo, do całkowitego zakazu likwidowania chorych albo skłonić lekarzy, by kilka razy zastanowili się, zanim przeprowadzą na kimś eutanazję. To nie jest ponury żart, taką argumentację przedstawiano w sądzie.
Zacznijmy jednak od początku. Troje lekarzy postawiono przed sądem za eutanazję przeprowadzoną 27 kwietnia 2010 roku. Wykonali ją na 38-letniej kobiecie, która miała skomplikowane życie, dokonała aborcji, parała się prostytucją, miała za sobą próby samobójcze. Jej siostry, które – generalnie nie są przeciwniczkami eutanazji – uznały, że lekarze, diagnozując ją jako zdatną do eutanazji, popełnili poważny błąd. Ich siostra nie była bowiem nieuleczalnie chora – co jest prawnym warunkiem przeprowadzenia takiego „zabiegu" – a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta